No właśnie, miałam perturbacje fotograficzne, bo zdjęcia były już daaaaawno, ale dopiero teraz udało mi się je jakoś zebrać do kupy. Ogólnie mam tendencję do robienia i rozdawania tego, co zrobię, ale bez zrobienia zdjęć. Już nie wspomnę nawet o tym, że często coś odnawiam, przestawiam, ale żadnych zdjęć porównawczych przed, żadnych wspomnień, a jeśli już to jakieś wygrzebane z komputera, z zamierzchłej przeszłości.
Ale już nie zanudzam, tylko wstawiam zdjęcia i lecę do pracy, bo czas ostatnio goni. :-)
Teraz co następuje:
1. Poduszka uszyta z myślą o fotelu na zadaszony taras. Ale fotel nie może się doczekać obicia . Stoi sobie biedak na strychu i czeka na ładny len.
2. Łubianeczka zapewne stanie kiedyś z kwiatami na tarasie, ale póki co przyda się w kuchni.
3. Słoiczki jeszcze nie wiedzą, czy pójdą w świat, czy zostaną na zapasy kasz, cukru itp.
To przemalowane cudo stało na tarasie - teraz wróciło do łask, bo gdzieś schować trzeba. Przydało się do ziół, które jeszcze po lecie się trzymają ostatkiem sił.
Łubianka zapozowała jeszcze z puszeczką po pierniczkach toruńskich i koszykiem na sztućce.
A tu widać różnicę między lepszym aparatem a moim podręcznym pstrykadłem. Te lampioniki nam służyły dzielnie w lecie na stole, przy wieczornym grillu, bo prądu nie mamy w okolicach tej szacownej i murowanej budowli jaką jest nasz grill. A wystarczyło kilka muszelek, nadpalone świeczki, sznureczki do powieszenia i rozgwiazdy... Teściowej też się spodobały, choć nie fioletowe ;-)
Wianki... Miałam trochę gałęzi z wiśni kiedyś i zrobiłam z nich takie coś. Trochę kwiatków, trochę wstążki i wyszło coś takiego. Myślę, że powtórzę w wolnej chwili coś podobnego na Boże Narodzenie. Kawowe obrazki wisiały kiedyś nad ekspresem. Mam szczera chęć je przemalować i zmienić całkowicie. W wersji pierwotnej miały słoneczniki. Póki co nie mam pomysłu, co by tu zrobić... Chociaż... Ale to sie zobaczy jeszcze :-)
Ufff, koniec na dziś :-)
Pozdrawiam ciepło
P.s. Teściowe też :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz