Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 31 maja 2016

Dzień Matki :-)

Oczywiście w ferworze zdarzeń zapomniałam o tym, co najpiękniejsze, czyli o tym, że jestem dzieckiem, bardzo wdzięcznym i swojej mamie, i mamie mojego męża, że są. Że do tego są, jakie są i że lepsze chyba by być nie mogły ;-) Dostały piękne bransoletki, żeby pamiętały o naszej wdzięczności. Sama wiem, jak trudno i zarazem łatwo być matką. To łatwe, kiedy potrafi się okazywać dziecku swoja miłość, ale i trudne, by robić to w taki sposób, który kiedyś nie będzie odczytany jako toksyczny.
Ta laurka jest z okazji Dnia Mamy

Ta laurka z okazji urodzin
Chyba się udaje póki co i nie jestem toksyczna :-)
Zosia :-*

niedziela, 29 maja 2016

Bardzo poważny post

Są takie momenty w życiu człowieka, że ma wrażenie jakby Ktoś z góry groził mu palcem... Kto choruje na astmę, to wie, o czym mówię. Wiadomo, to nie średniowiecze, są leki, można je w każdej chwili zażyć. Wie to każdy szanujący się astmatyk. Ale co kiedy 5 dawek leku nie pomaga? Co kiedy masz wrażenie, że jesteś napompowany powietrzem jak balon, a mimo to się dusisz? Co jeśli jesteś sam? Nauczyłam się, że moja astma aktywuje się tylko pod wpływem nerwów. Nie zawsze udaje się ich uniknąć, niestety. Patrzysz z przerażeniem wtedy w lustro jak zapada Ci się skóra między żebrami, jak sinieją wargi i zawsze do końca ma się nadzieję, że puści. Z reguły nie puszcza. :-( Nic fajnego leżeć pod tlenem i na lekach rozkurczających w towarzystwie szpitalnych sprzętów. I takie chwile uczą mnie, że warto żyć i być, warto każdy dzień wykorzystać na maksa, warto się ekscytować każdą pierdołą, bo nigdy nie wiadomo, czy kolejny raz Ten z góry nie zechce zarządzić inaczej niż tylko ostrzegawczym machaniem.
Ale żeby nie było tak na smutno całkiem, to choć już przekwitają bzy, chciałam się podzielić taką refleksją... Ich zapach kojarzy mi się z moim dzieciństwem... U sąsiadów i na ulicy rosło ich całe mnóstwo. O tej porze roku pachniały niesamowicie i była w człowieku jakaś radość, optymizm, że wszystko będzie tylko dobrze, no bo jest tak pięknie, świeżo, wiosennie, tak... prosto i normalnie. Rytm przyrody dawał ukojenie, a dzieci schowane w swoich domkach w krzakach bzu były bliżej tego, co istotne w życiu niż niejeden filozof. Dziś zapach bzu wywołuje we mnie właśnie takie skojarzenia - poczucie harmonii, bezpieczeństwa, normalności, zabawy, spokoju i beztroski. I dlatego przytaszczyłam naręcz bzu do domu :-)

W ostatnim czasie miałam tez urodziny... które to już, nie jest istotne. Ważne, że spędziłam je tak, jakbym chciała, choć już po czasie. Pogoda się do mnie uśmiechnęła. Nie byłam w kondycji, by urządzać przyjęcia i kisić się przy stole, więc był grill. Prosto, łatwo i przyjemnie. Trochę mięsa, kiełbasek, świeże powietrze i aż chciało się żyć...

Na zdjęciu widać tylko pierwszych gości, ale musicie mi uwierzyć na słowo, że było ich prawie 20. Nawet nie zdążyłam zrobić zdjęć, bo trzeba było pilnować grilla.
Obowiązkowo był tort ;-) i galaretki :-)


I jeszcze pokażę Wam, jakie etykietki sobie skombinowałam. Miały być łazienkowe. Znalazłam je na Pintereście i dodałam białe napisy. Zostały mi 2 sztuki, które wykorzystałam w kuchni.

A tu mała szafeczka z szufladkami z jakiejś giełdy. Szufladki są z porcelitu, który przemalowałam, bo jakoś mnie nie kręciły błękitno-żółte kwiaty. Zastanawiam się, czy nie dodać jakiś napisów... Jak uważacie?



I to chyba tyle póki co. Pracuję nadal nad prezentem dla jednej wyjątkowej osoby. Jak tylko skończę i go wyślę, zaraz go obfotografuję i pokażę. To samo z nowym klombem w ogrodzie. 
Pozdrawiam


niedziela, 15 maja 2016

I Komunia Święta


Właśnie wróciliśmy z przyjęcia komunijnego. Rok temu przeżywaliśmy to na własnej skórze. Na szczęście już po wszystkim. Dla komunisty przygotowałam kartkę i coś jeszcze...
Kartka skromna i dość prosta, ale wszystkim sie podobała


Gipsowy anioł zamiast kwiatków. Przyda się, gdy komunista zamieszka niebawem w swoim własnym pokoju. 
Poza tym zostałam poproszona o przygotowanie ciasta na uroczystość. Wybrałam ulubione ciasto komunisty, czyli babeczki bananowe. Dzieci zachwycone, a ja spokojna o efekt.
Przed dekoracją

Z kremem budyniowym

Zosia napracowała się wycinając te kółeczka
Dekoracja do babeczek oraz stempel na kartce pochodzi stąd. Autorka przygotowuje super rzeczy do wykorzystania za darmo. Polecam.
Do następnego...

czwartek, 12 maja 2016

Spóźnione wspomnienia z majówki

Jakoś nie było ostatnio czasu, żeby pochwalić się i pochwalić wspólne spędzanie czasu. W ferworze codziennych spraw człowiek zapomina, że najciekawiej, najlepiej, najzabawniej jest z rodziną. Obiecaliśmy córce wycieczkę rowerową 3 maja i choć dzień wcześniej dopadła mnie żołądkówka, to nie darowałam i pojechaliśmy. Trasa skrócona, bo siły miałam ograniczone i wlekłam się na szarym końcu peletonu, ale warto było. Następną niedziele spędziliśmy wspólnie na basenie. Potem była pizza. Zdjęć mojej familii w strojach kąpielowych oszczędzę Wam.
Bociek całkowicie nas ignorował


Z lewej strony na pagórku stoi przepiękny dom otoczony starymi drzewami... do tego rzeczka i w zasadzie mogę tu zamieszkać :-)


Stado żurawi



Rowerzystki

 Po drodze mijaliśmy wiatraki, które od niedawna są częścią mojego widoku z okna. Zofia nie mogła sobie darować i z tatusiem postanowili podejść bliżej. Mnie od samego patrzenia w górę robiło się niedobrze.



Oczywiście mieliśmy ze sobą prowiant, który najlepiej smakuje na świeżym powietrzu. Zofia rzuciła się na niego jak pirania na misjonarza :-)


Lubię maj za wiosenne, pyszne, świeże jedzenie, za siedzenie na tarasie z kawą i za grzebanie w ziemi, za zapachy i promienie słońca, za radość i energię bez końca :-)
Śniadanie

Obiad - wspomnienia z czasów studenckich - krokiety z pieczarkami

Deserek... Każdy lubi inną kawę. Ciekawe, jaką będzie piła Zosia :-)
I na koniec co Zosia zrobiła z modnych ostatnio polimerowych kuleczek, które po zamoczeniu w wodzie dają taki efekt...Oczywiście posortowała je i poukładała...
Pozdrawiam słonecznie

środa, 4 maja 2016

Poduszki...

Wreszcie zabrałam się za szycie, mimo nawału pracy ogródkowej, mimo chorób itp. Niewiele tego, ale coś jest.

W planach mam jeszcze coś z różem, tak mi się ładnie będzie komponowało.
I jeszcze kolacja w wykonaniu córki :-)
Było smacznie, choć ostrrrrro :-)