Jakoś nie było ostatnio czasu, żeby pochwalić się i pochwalić wspólne spędzanie czasu. W ferworze codziennych spraw człowiek zapomina, że najciekawiej, najlepiej, najzabawniej jest z rodziną. Obiecaliśmy córce wycieczkę rowerową 3 maja i choć dzień wcześniej dopadła mnie żołądkówka, to nie darowałam i pojechaliśmy. Trasa skrócona, bo siły miałam ograniczone i wlekłam się na szarym końcu peletonu, ale warto było. Następną niedziele spędziliśmy wspólnie na basenie. Potem była pizza. Zdjęć mojej familii w strojach kąpielowych oszczędzę Wam.
|
Bociek całkowicie nas ignorował |
|
Z lewej strony na pagórku stoi przepiękny dom otoczony starymi drzewami... do tego rzeczka i w zasadzie mogę tu zamieszkać :-) |
|
Stado żurawi |
|
Rowerzystki |
Po drodze mijaliśmy wiatraki, które od niedawna są częścią mojego widoku z okna. Zofia nie mogła sobie darować i z tatusiem postanowili podejść bliżej. Mnie od samego patrzenia w górę robiło się niedobrze.
Oczywiście mieliśmy ze sobą prowiant, który najlepiej smakuje na świeżym powietrzu. Zofia rzuciła się na niego jak pirania na misjonarza :-)
Lubię maj za wiosenne, pyszne, świeże jedzenie, za siedzenie na tarasie z kawą i za grzebanie w ziemi, za zapachy i promienie słońca, za radość i energię bez końca :-)
|
Śniadanie |
|
Obiad - wspomnienia z czasów studenckich - krokiety z pieczarkami |
|
Deserek... Każdy lubi inną kawę. Ciekawe, jaką będzie piła Zosia :-) |
I na koniec co Zosia zrobiła z modnych ostatnio polimerowych kuleczek, które po zamoczeniu w wodzie dają taki efekt...Oczywiście posortowała je i poukładała...
Pozdrawiam słonecznie
czas spędzony z rodziną to najlepsza lokata na przyszłość...
OdpowiedzUsuńZgadzam się w całej rozciągłości ;-)
OdpowiedzUsuńświetna wycieczka widoczki świetne
OdpowiedzUsuńDzięki
OdpowiedzUsuń