Łączna liczba wyświetleń

środa, 25 marca 2015

Ogrodowo-babeczkowo

 Już w ostatnich postach widać było, że nie mogę się doczekać wiosny. Nie mogąc się powstrzymać, postanowiłam wrzucić kilka zdjęć z ogrodu, choć jeszcze nie mam weny (i czasu też), by zabrać się za poważne porządkowanie wiosenne. Kwiaty, mimo mrozów nocnych, już się pokazały tu i tam.
Krokusy - wiosenny standard

Nie wiem,co to za odmiana, ale zaskoczyła mnie,bo myślałam, że córka powtykała mi jakieś sztuczne kwiaty :-)
 I jeszcze mroźna noc

Żadna fotografia, zwłaszcza śmiesznym małym aparacikiem, nie odda piękna nocnego nieba. Ostatnio zachwycam się nocnymi krajobrazami .

A tu jeszcze babeczkowa sesja. Przepis banalnie prosty, żeby nie rzec bananowy :-)
Pół kostki masła zmiksować ze szklanką cukru. Wbić 4 jaja i miksować dalej. Do tego wrzucić 2 szklanki mąki, 2 rozgniecione banany i 2 łyżeczki proszku do piecz. Wymieszać i gotowe. Piec ok. 20 min w 180 st.



W tle przemalowana puszka po kawie. Na Boże Narodzenie jak znalazł :-)
Smacznego!

wtorek, 17 marca 2015

Szybki post

Postaram się dziś streścić, bo pora późna, a po długim dniu człowiek powinien wypocząć. Ale wrażeń tyle, że podzielić się trzeba :-)
Najpierw słoiki do kuchni, których zapewne jeszcze dorobię, bo przydadzą się i ujednolicą zawartość szafek.




Ten - nie wiedzieć czemu - kojarzy mi się z miodem :-) I chyba miód tam przerzucę.

Ten + lampionik z kawą powędruje do koleżanki - Mariolka, wreszcie się doczekałaś :-)

A tu już opakowania przygotowane do wielkanocnych jajeczek.

Żeby nie przedłużać, wrzucam zdjęcia korytarza, w którym wreszcie chyba wszystko jest na swoim miejscu. No, prawie wszystko, bo wciąż brak klamek, co pewnie bystry obserwator szybko zauważy. Sklep ma urlop ;-)

Tak było

Tak jest
 Cała reszta :-)






Uwielbiam tę szafeczkę na klucze
Wieszak, jak już wspominałam, zawisł w wiatrołapie

Tu natomiast fragment ściany z drzwiami do garderoby, która u mnie jest nietypowo, bo w sąsiedztwie salonu. Nie miałam na to niestety żadnego wpływu - tak już było.  Drzwi na początku były białą  plamą na tle fioletowej ściany. Przemalowałam je natychmiast. Teraz, kiedy reszta drzwi w domu jest w kolorze jasnego drewna (nie mogę uwierzyć, że nazwali to bukiem!!!) trzeba będzie i te drzwi dopasować. Te płaskie, bez szybek, mąż sprytnie pooklejał, żeby zminimalizować koszty. Póki co poprawiłam tło dla drzwi na bitą śmietanę, na co wcześniej nie wpadłam. Czyli kącik wyjaśniał :-)

A na koniec kilka fotek ze spaceru :-) O mały włos nie leżałam zaplątana w kije, tak się spieszyłam, by uchwycić dwa nieruchomo stojące żurawie. Ledwie je niestety widać - telefony... za słabe na takie cuda :-) Kto zauważy, no kto :-) Stoją na samym środku tej łączki.


Za to zachód słonka pierwsza klasa. Słowem"wiosna, panie sierżancie" :-)



Na koniec ogródek na parapecie :-) Do następnego razu :-)

niedziela, 1 marca 2015

Lenie, wiosenne słońce, tercet egzotyczny, Hilda i portret

W tytule wielki skrót tego, co się działo ostatnio. Mam lenia, to trzeba przyznać otwarcie. Wiosna... Delektuję się słonkiem i ... słodkim "nicnierobieniem". Podejrzanie mi dobrze na kanapie przed TV, gdzie notorycznie oglądam programy kulinarne, choć gotować mi się jakoś specjalnie nie chce. Albo jem za dużo sterydów (alergia) albo zwyczajnie zbieram siły do pracy. Sobota zeszła mi pod znakiem leniucha, choć przyznam, że wyciągnęłam córkę na pierwszy spacer z kijami w tym roku. Tzn. ja z kijami, a ona na rolkach. Mnie się rolki nie trzymają jakoś :-) Szczerze powiedziawszy to nawet nie mogę wstać ze stołka, kiedy je założę. Wolę stać na butach niż balansować na kółkach. Dziecko i cała reszta familii leżała ze śmiechu, kiedy ostatnio próbowałam się podnieść na nogi, bo startuję zazwyczaj z parteru :-) Mam jednak szczerą chęć nauczyć się tej trudnej sztuki. Przydaje się zimą na lodowisku na przykład. Ostatnim razem na lodowisku właśnie Mała wskoczyła pierwszy raz w łyżwy i poooooszła. A ja... godzina to w sam raz, żeby objechać lodowisko przy bandzie. Przy czym słowo objechać to spora przesada w moim wypadku. No cóż, nóżki widać za słabe, a strach, że rymsnę z tym całym sprzętem i połamię kości - za wielki ;-)
Dość gadania... Najpierw kilka wiosennych zdjęć ze spaceru. Miejsca z grubsza te same co zimą, ale zupełnie inne o każdej porze roku. Żałowałam, że nie zdążyłam uchwycić kilku sójek, które uciekły przed nami w popłochu . Nie wspomnę już o wrażeniach dźwiękowych, czyli okrzykach żurawi.
W takim miejscu, między drzewami, z dala od ludzi, nad strużką wody mogłabym mieć mały domek...

Ciekawostka - tu grasują bobry :-)

A teraz moje dziecko, które wymyśliło nową dyscyplinę sportu - nordic rolki ;-)
Takie słońce to znak, że w nocy będzie mróz. Było - 5.

Po takim spacerze trzeba było zrobić zdrowy i dobry obiad. Ryba zapiekana na plastrach cukini z pomidorami, serem mozarella i śmietaną.

A teraz już o przerwach w lenistwie. Takie tam sobie pierdołki poszyłam.


Pan Sowa miał być dla malucha, ale kiedy zobaczyła go córka, obraziła się, że takie rzeczy szyję dla innego dziecka, a nie dla niej. Sowa został więc z nami :-)
A tu tercet egzotyczny, czyli zając zawodowiec i spółka. Tego z niebieską wstążką zgarnęła teściowa. Różowy siedzi na kuchennym stole, a zielony w pokoju Małej.




A tu reszta pierdołek. Niektóre jeszcze czekają na święta, inne już dynadają w różnych miejscach.





















Teraz o tym, że nawet ręcznik może być dekoracją łazienki. Taka słodko - różowa tęcza :-)





















Komponuje mi się z doniczkami i świeczkami.



















Jeszcze krótko o urodzinach córki. Byli goście, tort i 10 świeczek. Na prezent Simsy, czyli moje aktualne przekleństwo. Mała od komputera musi być odczepiana lewarkiem. Na szczęście jeszcze reaguje na hasło "rolki" i wtedy wystrzela jak z procy, żeby to ustrojstwo wdziać i wyjść na dwór. Swoją droga rolki to też prezent, bo poprzednie straciły łożyska w kółkach, które się dosłownie rozleciały.
Tort - nic wielkiego - masa to masło + gotowane w mleku z cukrem wiórki kokosowe. Biszkopt czekoladowy. Dekoracja skromna - ażurowe motyle odlane z czekolady.
Udało mi się zrobić ledwie to zdjęcie, bo goście już popędzali, żeby spróbować. :-)
Na stół zrobiłyśmy z Małą taką skromną dekorację w liczbie dwóch - z kuli i kwiatków wyciętych dziurkaczem. Myślę, że przyda nam się też na przyjęcie komunijne. Do tego jakieś delikatne kwiaty i świece i będzie dobrze.

 No i na koniec nowa koleżanka Małej - tilda Hilda :-) Powiem tak - żadna rewelacja, raczej kopciuszek niż królewna, ale i tak jestem zadowolona, bo  to moja pierwsza lalka. Panie i Panowie - Hilda.




































 Na koniec jeszcze mój miniaturowy portret wykonany przez córcię, który nie pozostawia złudzeń co do mojego wieku i aktualnego wyglądu. Powaliły mnie włoski zwłaszcza i szpilki, które trochę zasłoniła ramka :-)
 

I tak dobrnęłam do końca tego przydługiego posta :-)
Pozdrawiam wiosennie :-)