Najpierw słoiki do kuchni, których zapewne jeszcze dorobię, bo przydadzą się i ujednolicą zawartość szafek.
Ten - nie wiedzieć czemu - kojarzy mi się z miodem :-) I chyba miód tam przerzucę.
Ten + lampionik z kawą powędruje do koleżanki - Mariolka, wreszcie się doczekałaś :-)
A tu już opakowania przygotowane do wielkanocnych jajeczek.
Żeby nie przedłużać, wrzucam zdjęcia korytarza, w którym wreszcie chyba wszystko jest na swoim miejscu. No, prawie wszystko, bo wciąż brak klamek, co pewnie bystry obserwator szybko zauważy. Sklep ma urlop ;-)
Tak było |
Tak jest |
Uwielbiam tę szafeczkę na klucze |
Wieszak, jak już wspominałam, zawisł w wiatrołapie |
Tu natomiast fragment ściany z drzwiami do garderoby, która u mnie jest nietypowo, bo w sąsiedztwie salonu. Nie miałam na to niestety żadnego wpływu - tak już było. Drzwi na początku były białą plamą na tle fioletowej ściany. Przemalowałam je natychmiast. Teraz, kiedy reszta drzwi w domu jest w kolorze jasnego drewna (nie mogę uwierzyć, że nazwali to bukiem!!!) trzeba będzie i te drzwi dopasować. Te płaskie, bez szybek, mąż sprytnie pooklejał, żeby zminimalizować koszty. Póki co poprawiłam tło dla drzwi na bitą śmietanę, na co wcześniej nie wpadłam. Czyli kącik wyjaśniał :-)
A na koniec kilka fotek ze spaceru :-) O mały włos nie leżałam zaplątana w kije, tak się spieszyłam, by uchwycić dwa nieruchomo stojące żurawie. Ledwie je niestety widać - telefony... za słabe na takie cuda :-) Kto zauważy, no kto :-) Stoją na samym środku tej łączki.
Za to zachód słonka pierwsza klasa. Słowem"wiosna, panie sierżancie" :-)
Na koniec ogródek na parapecie :-) Do następnego razu :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz