Zdarzyło się tak, że nie było czasu ani chęci, żeby uzewnętrzniać się w sieci. Jednak póki co czas jest. Czas na pasje, na gotowanie, szycie, pieczenie, planowanie nowych rzeczy i zajmowanie się milionem spraw, na które nie było nigdy czasu. Teraz jest mój czas. :-)
Do reaktywacji natchnęła mnie moja najwierniejsza fanka - Klaudia, którą serdecznie pozdrawiam. :-)
Jako że walentynki, to zaczynamy od kilku drobnych zmian w domu w związku z tym świętem :-).
Na salonach pozostała czerwień po Świętach BN. Po remoncie bałam się, że szare zasłony będą się gryzły z kremowymi ścianami, ale okazało się, że mimo wszystko fajnie grają te dwa kolory.
A teraz walka z metalicznym sprayem. Miałam wenę na jakieś zmiany, do tego kilka gadżetów, które przestały pasować do pastelowych, jasnych wnętrz. Pomarańcz i wściekła zieleń już mi nie odpowiadają, więc wpadłam na pomysł za sprayem. Na pierwszy ogień poszła podstawa lampy, która w oryginale była mosiężna, a potem biała. Teraz wygląda tak:
A tu ozdobna podstawka i doniczki po liftingu :-)
A wyglądało to tak:
Myślę, że warto było wdychać opary spray'u, choć z ostatecznym ustawieniem kompozycji czekam na zdjęcie walentynkowej czerwieni.
Na koniec walentynkowy deser - tiramisu. I jest okazja, żeby pochwalić się ślicznym, serduszkowym obrusikiem.
Tiramisu - prosto, szybko i smacznie :-)
Mascarpone ubite z 3 żółtkami i 3 łyżkami cukru pudru i do tego piana z 3 białek. Biszkopty maczane w kawie - koniecznie z alkoholem. Pycha.
Pozdrawiam serdecznie
a.