Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 11 listopada 2014

Koniec wolności :-)

Niestety, długi weekend się kończy. Spędziłam go pracowicie, bo nazbierało mi się słoiczków, które odmalowałam w tym czasie. Nie obyło się też bez zakupów, pieczenia :-) no i bez koni. Słowem wszystko, co lubię. Acha, było też kino. Ale po kolei. Najpier malowanki:-)
Znam osobę, która bardzo chciałaby dostać takie słoiki i dostanie :-)

Następny też jest prezentem dla mamy. Dostała ode mnie kiedyś pudełko na herbatę z tym samym motywem. Słoik będzie pasował.
Wazonik to butelka po soku... Taka pierdółka :-)
Ta trójka zsotanie ze mną. Największy będzie schowkiem na herbatę.
Ten z prawej juz pokazywałam. Teraz ma bliźniaka, w którym będzie kasza.
KOnewka po lecie na balkonie wyblakła. Myślę, że w tej postaci jest nawet lesza niż z ziołami
Tu już zakupy, czyli piekne ściereczki. Ta beżowa pasuje mi idealnie do kompletu w kropki, a czerwona będzie jak znalazł w okolicach BN

Słoik - specjalnie do ciastek ostatnio zakupiony, no i ciasteczka owsiane.
 Prosty przepis na ciastka owsiane:
1 szkl. mąki pszennej
1 szkl. płatków owsianych
1/2 kostki margaryny
1 jajko
1/4 szkl. cukru
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka cynamonu
My z córką dajemy jeszcze gorzką czekoladę, migdały i orzechy pociekane, oczywiście. Sama dla siebie dałabym żurawinę, ale można dac, co kto lubi :-)
POlecam bardzo zrobienie podwójnej porcji, bo choć ciastka (z podwójnej porcji oczywiście) piekłyśmy ledwie przedwczoraj, zostały 2 szt.:-) Nie pomogło schowanie ich na lodówce.
I jeszcze recenzja najlepszych smakoszy, czyli koleżanek córki. Cytat: Gdzie kupiłaś te ciastka? A córka na to: Upiekłam. Bo faktycznie sama wszystko zrobiła. Ja tylko stałam i patrzyłam, jak się męczy, gniotąc ciasto (wyrodna matka :-)

Na koniec najfajniejsza rzecz pod słońcem. Konie - tyle wdzięku, co radości :-)
Natomiast w kinie byłam na filmie, którego chyba nie trzeba reklamować.  Zaczyna się sceną, w której główny bohater idzie zimnym, szpitalnym korytarzem. I my, widzowie, mimowolnie podążamy za nim. Tak nas prowadzi do swojego niełatwego świata, świata ambicji, walki ze sobą, z systemem, z ograniczeniami, w którym w pewnym sensie jest bogiem, kimś, komu polska medycyna zawdzięcza wiele. Bogiem takim, jak każdy z nas chyba, bo każdy ma moc i siłę zmieniania, ba! kreowania rzeczywistości po swojemu.
Polecam gorąco Bogów Łukasza Palkowskiego. Można płakać, choć my wiemy, że wszystko dobrze się skończyło, że był w końcu sukces przecież. Ale można też się śmiać. Religa z filmu to facet z krwi i kości, a nie święty na piedestale z marmuru. Życie - po prostu, które lapidarnie, ale jakże celnie podsumowuje sam bohater: je.... ł to pies i idzie ciągle przed siebie z uporem godnym podziwu :-)

Pozdrawiam ciepło i tego uporu życzę oraz wiary we własną moc :-)