Łączna liczba wyświetleń

sobota, 9 sierpnia 2014

Kredens i inne przyległości :-)


No właśnie, kredens skończony prawie !!! Bo brak mu jeszcze szybek, które Pedro przy przenosinach niestety zbił. Ale do szklarza blisko, więc damy radę. Kredens  był lekko nadżarty przez korniki, straszliwie odrapany i brudny, bo służył swego czasu za piwniczny składzik na klucze i takie tam :-( Serce bolało patrzeć. Z pomocą dzielnego Pedra, masy papieru, opalarki, szlifierki i przy akompaniamencie narzekania męża (bo co ta baba znów wymyśliła) jakoś udało się oczyścić, zaszpachlować i po prostu pomalować białą farbą. Środek szuflad i półki wyłożyłam pięknym różowym papierem pt. angielska altana i oczywiście nie mam zdjęcia, bo zapomniałam zrobić z otwartymi drzwiczkami itp.:-) Blat został tylko zalakierowany, bo żal nam było zasłaniać wszystko farbą.
Cały dzień wczorajszy spędziłam dzielnie układając słoiczki w przepastnym wnętrzu mojego cuda, porządkując piwnice i organizując sobie w miarę możliwości moją spiżarnię. Oczywiście na razie jeszcze surowo i z wykorzystaniem tego, co pod ręką. Żeby nie przeinwestować. :-) Słoiczki - oczywiście nie wszystkie, bo nie dałybyśmy rady - ozdobiłyśmy z córką etykietkami własnej produkcji i kapturkami. 
Ale ja tu gadu gadu, a kredens czeka :-)
Voila :-)


Na kredensie różne różności: kanka na mleko, durszlak i wielki słój, w którym świetnie robi się nalewki :-) Z czasem jeszcze skrzynki z pustymi słoikami też jakoś ładnie zagospodaruję, ale póki co tylko taka miałam opcję, żeby to jakoś sie zmieściło.
A tu kącik, w którym można umyć łapki, słoiki itp. Kuchnia też się przyda ;-)
Kolejne cudo znalezione w stodole ;-) Śliczny na warzywa i owoce albo po prostu jako dekoracja.
Widać trochę tego ładnego papieru w różyczki.

Nasze zapasy :-)
A tak uczciliśmy koniec prac renowatorskich (na razie, ale Pedro jeszcze o tym nie wie ;-) Dla zainteresowanych - tiramisu.

Przepis banalnie prosty :-)
Tiramisu, zwane przez moją córkę swojsko teramisem. Na jedno opakowanie serka mascarpone daję 3 jajka. Ubijam oddzielnie żółtka z 3 łyżkami cukru pudru i oddzielnie białka lekko osolone. Do żółtek dodaję serek - ubijam i na koniec mieszam wszystko z piana z białek. Dalej to już tylko moczenie biszkoptów w naparze kawy z alkoholem, najlepiej rumem i przekładanie do naczynek.
Pracowity dzień. nie tylko dla mnie. Pedro też robił porządki na swoim piwnicznym regaliku z różnościami. Kluczy ma co najmniej tyle, ile ja par butów albo i więcej. Było co układać ;-)
Należy się więc odpoczynek, czego i Wam życzę :-)

czwartek, 7 sierpnia 2014

Robota wre...



Tak się zajęłam kredensem... wiadomo, trzykrotne malowanie, że w przerwach na schnięcie farby musiałam coś ze sobą zrobić. Siadłam do maszyny, uszyłam wkład do koszyczka, truskawki, zawieszkę i pokrowiec na fotel. W tzw międzyczasie porobiłam jeszcze kilka szybkich przeróbek. Stary stolik stał się małym pomocnikiem balkonowym :-) Przy okazji dostało się też pięknemu, starutkiemu drucianemu koszowi, ale to już następnym razem, ponieważ rzeczony kosz schnie sobie teraz w garażu :-)
Do miłego...



Na dole widać koszyczek - oczywiście przemalowany no i zeszłoroczne lampiony ze słoików i pamiątek znad morza. Sprawdzają się świetnie w ogrodzie:-) Na blacie leżą truskaweczki, za którymi tęsknię i oczywiście na puszkach - doniczkach ten sam motyw. No i stara cukiernica - a w niej maleńka roślinka, która dzielnie puszcza pączki :-)

A tak odżywiają się konserwatorzy zabytków ;-) Bruschetta, czyli grzanka z sałatką z pomidorów, bazylii wyhodowanej na balkoniku, czosnku, cebulki i wszystko polane oliwą! jak mawia moja siostrzenica - Miobdzio! ;-)
Tak prezentuje się cały kącik na balkonie. Krzesła - wiekowe pamiątki po cioci to wspólne dzieło moje i męża, który, choć niechętnie, to jednak pomaga w moich pracach konserwatora zabytków nazywając mnie miłośniczką skansenów :-) Stolik - allegro - grosze! Jukka - nieplanowana - wyrzut teściowej :-)