Łączna liczba wyświetleń

sobota, 26 grudnia 2015

Święta, Święta i po Świętach


Chciałoby się powiedzieć - i całe szczęście. :-) Od lat marzą mi się Święta takie na spokojnie, przed telewizorem lub kominkiem - którego nie mam :-) - z winem, ciekawymi grami, książką i najbliższymi. Tymczasem rzeczywistość wygląda tak, że człowiek biega od babki do ciotki, od ciotki do wujka, od wujka do kościoła i w zasadzie po tych Świętach jest gorzej zmęczony niż przed. Inna sprawa, że nie przepadam za biesiadowaniem i biernym posiadywaniem za stołem. Niezmiennie budzę wielką sensację, kiedy idę na spacer lub pobiegać rano. Ale czy ja kiedyś mieściłam się w standardach? Nie za bardzo :-) A w moim wieku człowiek nie przejmuje się już tak bardzo tym, co ludzie powiedzą. Nie to, żebym była leciwą matroną, ale żal mi życia na robienie tego, czego oczekiwaliby ode mnie inni. Zabrzmiało jak wynurzenia egoistki. Trudno. ;-)
Żeby już nie nudzić... Dziś jest ten dzień, kiedy wreszcie zakończyłam maraton biesiadowania i mogę wreszcie wrzucić kilka zdjęć po remoncie garderoby oraz zmianach w salonie. No i oczywiście nie zabraknie zdjęć świątecznych :-)
Ale zacznę chronologicznie.
Przed Świętami przygotowaliśmy na kiermasz na rzecz wychowanków pobliskiego domu dziecka takie oto cuda z masy solnej oraz styropianowe bombki. Poszły jak świeże bułeczki, a dzieci dostały paczki ze słodyczami. :-)


Te były moje ulubione - kupiły je koleżanki z pracy
Potem były 2 tygodnie demolki ze względu na to, że do pracy też trzeba było chodzić. 

Tak było przed remontem. Słabe zdjęcie, ale wierzcie mi - całość w kolorze żółtym. Ciemno i zawalone po prostu wszystkim. Takie remonty to super okazja, żeby pozbyć się przynajmniej części ubrań itp.
Po 2 tygodniach i szybkim wrzuceniu tego, co niezbędne do środka wygląda to mniej więcej tak.
Komoda została dokupiona. Musiała dostać nóg, bo pod nią przebiegają rury.

Tu widać tapetę, która została z salonu. Wykorzystałam ją, co dało fajny efekt takiego ekskluzywnego sklepu odzieżowego, jak stwierdził mój mąż,

Tu były wcześniej półki - teraz krzesło na odłożenie ubrań

Jedna długa rura została zastąpiona przez 3 krótsze na różnych wysokościach.

Duma męża - halogeny, które doświetliły ciemne pomieszczenie.
Na podłogę rzuciłam małe dywaniki, które kiedyś leżały w kuchni.
Cała operacja pochłonęła śmieszne pieniądze. Kupiłam tylko trochę paneli, komodę w IKEA i 3 halogeny. Reszta to półki i rurki, które już były, krzesło i dywaniki z odzysku, tapeta to resztka, farby podobnie - wyszperane w piwnicy resztki mojej ulubionej bitej śmietany Dekorala i białej. 
Wreszcie przyszła kolej na salon. Zobaczycie go w świątecznej odsłonie. 

Już nie ma fioletowej ściany :-) Została zatapetowana:-)
Kolejna ściana filetowa zniknęła. Nie wytrzymałam i musiałam wykorzystać czerwone dekoracje. Za dużo tego mam. 

zbliżenie na ścianę. Na półce kule z kiermaszu świątecznego.


A teraz już drobne dekoracje z salonu

Tylko takie 2 duże bombki udało mi się wykonać w tym roku


Tę lampę miałam pokazać wcześniej. To stara mosiężna podstawa oczywiście pomalowana i nowy abażur. Serduszko to masa solna.


Taki wieniec adwentowy zrobiła moja córka. To było zadanie z kalendarza adwentowego.


Moja ulubiona bombka :-) 

I choinka - srebrno-biała. 

Wreszcie kuchnia i przedświąteczne przygotowania. Przez remonty dekoracje z zeszłego roku na bis.




Dekoracje schodów:








Świąteczne gotowanie pierogów. 




 Babeczki zamiast ciastek w tym roku - tradycyjnie dekorowane przez córkę.


Kapciuszki też świąteczne, no i zimowe skarpetki :-)
Choinka duża w salonie teściowej i wszystkie nasze prezenty :-)
 Niesamowita pełnia 25 grudnia - musiałam to mieć :-)
 
 A to już dzisiejszy spacer i smutne, wcale niezimowe krajobrazy. Urzekają mnie te nagie drzewa i spokój. Jakby świat się zatrzymał...

I tak dotarłam do końca tego dłuuuuuuugiego posta :-) Mam nadzieję, że nie zanudziłam. POzdrawiam i do następnego.

piątek, 18 grudnia 2015

Świece adwentowe

Nie mam pojęcia, jak to jest w tym roku, ale na nic nie mam czasu. W zeszłym roku o tej porze wszystko lśniło, a ja już tylko dekorowałam. W tym, chyba przez te rewolucje salonowo-garderobiane nadal jestem gdzieś w lesie. Ciągle gdzieś wyjeżdżam, coś załatwiam i to zarówno w domu, jak i w pracy. A na te konkretne Święta czekam z utęsknieniem jak mało kiedy. Dla mnie będą czasem odpoczynku, wyciszenia i zwolnienia tempa. Przynajmniej taki jest plan :-)
Jakieś tam dekoracje jednak sporządzam... I robię to z wielką przyjemnością. Lubię takie ukradzione dla siebie chwile. Udaje mi się też trochę poczytać. Ostatnio na tapecie Hanna Cygler. Polecam zarówno Złodziejki czasu jak i W cudzym domu. Wartka akcja, zmieniające się jak w kalejdoskopie miejsca akcji, interesujące postaci... Sama przyjemność.
A teraz szybkie ujęcie adwentowych świec.

Wykorzystałam to, co było pod ręką i ten świetny mały i długi półmisulek :-)
A następnym razem wrzucę już zdjęcia odnowionej garderoby oraz salonu.

piątek, 11 grudnia 2015

Spóźnione fiolety i kalendarz

Wiem, że wszyscy już codziennie otwierają kolejne okienka adwentowych kalendarzy, wiem, że wszędzie rozkwitają świąteczne dekoracje pełne czerwieni, złota,  srebra albo zieleni... A u mnie... remontowo, więc póki co wrzucam jeszcze zaległe zdjęcia, których narobiłam zaraz po wyrzuceniu czerwieni z salonu. pomyślałam sobie, że fiolet nie jest zły, a ponieważ z wolna pozbywam się ciemnych barw z mieszkania, to chyba taki pożegnalny fajerwerk ;-)
Zapraszam...








Oczywiście zrobiłyśmy z Zosią kalendarz adwentowy. uwielbiam ten jej zapał każdego dnia do tego, by odkryć kolejne zadanie. Niektórych, jak pieczenie ciastek, domyśla się wcześniej, ale mimo to jest to dla nas specjalny czas :-) W tym roku, przez remonty, których nie dało się zrobić wcześniej kalendarz bardzo skromny, ale jest ;-) Kawałek patyka, trochę kolorowych kartek, spinacze i gotowe.


 A ten kalendarz Zosia przygotowała dla mnie ;-) Żeby mi słodko było :-)

A następnym razem pokażę efekty swoich ostatnich zabiegów remontowych :-) Nie tracę więc czasu i lecę doprowadzać do porządku mieszkanie :-)