Witam serdecznie.
Od kilku lat z zazdrością śledzę poczynania na blogach wszystkich tych, którzy mają czas i energię, by rozwijać swoje pasje, różnorakie pasje :-)
Wreszcie i ja się odważyłam! No i wykradłam trochę czasu, by zacząć :-) Choć przymiarki trwają od roku... co objawia się lataniem z aparatem, gdzie się tylko da i fotografowaniem, wszystkiego, co zachwyca, co samodzielnie stworzone, co przede wszystkim stare i z szeroko pojętą duszą.
Zacznę od tego, co mnie pasjonuje, czyli dobre i niekłopotliwe jedzenie, stare budynki, piękne przedmioty.
Wrzucam więc kilka zdjęć z mojej wycieczki do Torunia, który zachwyca mnie nieodmienne od lat klimatem.
|
Cuda i zachwyty ;-) |
Ulice Mickiewicza, Sienkiewicza, Konopnickiej i oczywiście rarytas, czyli Bydgoska :-)
Niestety, mojej fascynacji urokami tegoż miasta nie podziela hasbend, pieszczotliwie zwany Pedro. Dlatego biegałam z aparatem sama. Za to po powrocie na pociechę zrobiłam takie coś ;-)
|
Zaczęło się od wymiecenia z lodówki tego, co jeszcze sie nadawało do spożycia |
|
Kilka jajek i w/w śmietnik wylądował na patelni |
|
Wyszło tak :-) |
A na deser... kocham kawę z ekspresu. I tu znów - Pedro zainteresowań nie podziela, ale wypił :-) Na szczęście na "śmieciowy omlet" nie narzekał ;-)
|
Moja wielka słabość - stary jak świat przepis na Murzynka. Zawsze udany i nawet Pedro w zachwytach :-) |
|
|
|
Deser spoczywa na wykonanych przeze mnie osobiście podkładkach. Tak, też czasem siadam do maszyny, ale co mi z tego wychodzi, to już innym razem.
To chyba na razie tyle. Ale poczekajcie, to się jeszcze rozkręcę ;-)
Pozdrawiam cieplutko