Wyszło tak :-)
W Biedroneksie kupiłam ostatnio takie tabliczki z lawendą, które pasują mi do puszek i doniczek. Do tego ścięłam lawendę i wszystko pięknie pasuje. Obok jest ławka i kran z wodą, na głowę nie kapie, bo balkon, więc miejsce idealne.Stół ma blat i półkę w kolorze szarym.
Pod stołem stoi szuflada z jakiegoś starego regału. Chcę ją wyłożyć ceratą i jakoś, choć jeszcze nie wiem jak, zamontować pod blatem. Gdybym znalazła ją wcześniej, to zmieniłoby cała konstrukcję... A tak... muszę coś wymyślić. Trzeba jej jeszcze gałkę domalować, chyba na czarno.
Świeżo ogolona lawenda.
A tak wyglądał stół po zmontowaniu przed malowaniem. Serce bolało malować te drzwi, ale farba je zabezpieczyła, bo to naprawdę starożytne i nadgryzione zębem czasu oraz korników drzwi. Szkoda byłoby, żeby woda je załatwiła. Stoją pod balkonem, ale deszcz lubi tam nacinać. Te drzwi pamiętają mojego pradziadka i kiedyś prowadziły... do mojego pokoju w domu rodziców. Odstały swoje w starej stodole. Mój pokój ma swoją ciekawa historię. Była tam szkoła, a wcześniej szpital polowy w czasie wojny. Nie wiem, czy wtedy te drzwi już były, ale patrząc na nie, na ich solidność, stabilność i... brak gwoździ - znak rozpoznawczy mojego pradziadka, który sam robił wszystko w tym domu, śmiem twierdzić, że pamiętają Niemców :-)
Wygląda jak wejście do domu. |
Pierwsze malowanie |
Jeśli chodzi o te drzwi, to chce jeszcze oczyścić klamkę - porządną i mosiężną oraz zamek. Oczywiście muszę zamontować szufladę i siąść przed drzwiami i pławić się w zachwytach :-)
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz